zapraszam na prawdziwy off-road

Jest Pan fanem off-roadu. Jak pasjonat sportu, w którym używa się niezawodnych, prostych, surowych maszyn typu „im mniej elektroniki, tym lepiej”, odnajduje się w tak innowacyjnej firmie, jak STILL, opartej przede wszystkim na zaawansowanej technologii? Czy to się nie kłóci, wyklucza, a może wręcz przeciwnie – uzupełnia?
To na pewno się nie kłóci, ale czy uzupełnia? To po prostu zupełnie inne kwestie. Faktycznie jestem fanem, ale nie tyle off-roadu, ile dalekich wypraw. Off-road był na początku. Zacząłem jeździć z kilkoma osobami z firmy, ale po jakimś czasie znudziło nam się taplanie w błocie… W Polsce brakuje torów. Zainteresowały nas wyprawy, więc wybraliśmy się do Rosji. Pierwsza ekspedycja – Archangielsk, później Dagestan, Czeczenia... Wszystko to miejsca rzadko uczęszczane, niebezpiecznie, gdzie trudno o profesjonalną pomoc techniczną. Samochody wyprawowe różnią się od nowoczesnych wózków widłowych przede wszystkim tym, że jeżdżą na ekstremalnych trasach. W wózkach elektronika jest realną pomocą. Dodatkowo, w miejscach w których pracują – a już na pewno na terenie całej Polski – dostawca może im zapewnić często 24-godzinny serwis. Podejrzewam, że gdyby usługi naprawy samochodów wyprawowych były dostępne wszędzie, w każdym kraju, to auta mogłyby być bardziej nowoczesne i nikt nie miałby obaw przed braniem ich w trasę.

Logistycy w trakcie picków też mówią czasem o off-roadzie, jeździe bez trzymanki i, podobnie jak Pan, szukają wózków, które mają na pokładzie jak najmniej elektroniki. Najlepiej takich, które będzie mógł naprawić pan Marek, jeżdżący nimi od lat i znający ich budowę lepiej niż autoryzowany serwisant.
Panowie, którzy jeżdżą na wózkach od dwudziestu lat, pewnie rzeczywiście woleliby, żeby było w nich jak najmniej elektroniki. Jednak ci, którzy używają ich krócej, potrafią docenić zaawansowaną technologię. Wózek z systemami wsparcia pomaga op...